niedziela, 30 czerwca 2019

Szkolenie szkoleniem, a biegać trzeba (gdzie biegać i nie tylko)

Beskid Śląski, Wisła, Hotel Gołębiewski, trzy dni szkolenia - jak tu nie skorzystać z wszystkich dostępnych dobrodziejstw takiej lokalizacji i zapewnionych super warunków. Wisła oraz otaczające ją góry z mnogością szlaków, ścieżek oraz lokalnych dróg dają wiele możliwości w planowaniu i odbywaniu wycieczek i treningów biegowych, nie koniecznie ultragórskich ;-) .
Dzień pierwszy - czysto szkoleniowo - integracyjny.
Dzień drugi zaczynam bardzo wcześnie rano żeby jeszcze przed śniadaniem zrobić trening. Zaczynam prosto z hotelu i biegnę na południe wzdłuż Wisły do Nowej Osady skąd szlakiem zielonym podchodzę na Czupel z którego rozpościera się super panorama na masyw Baraniej Góry. Dalej szlak prowadzi na Smerekowiec. Na rozwidleniu zmieniam kierunek biegu i dalej szlakiem żółtym, wygodną drogą graniową podążam na Trzy Kopce Wiślańskie. Z Kopców szlak żółty prowadzi do centrum Wisły, ja zostaję jeszcze chwilę na grani i szlakiem  niebieskim, a potem czarnym zbiegam do Tokarni, przysiółka należącego już do Ustronia. Aby wrócić do Wisły do zrobienia pozostaje mi jeszcze dość strome podejście wąską asfaltową drogą i zbieg do hotelu. Pętlę zamykam w 3 godziny 40 minut, dziewiętnastoma kilometrami i nieco ponad siedmiuset metrami przewyższenia. Resztę dnia wypełnia szkolenie, relaks w hotelowej tropikanie oraz uroczysta kolacja Grupy, połączona z dyskoteką trwającą do ...
 
 
 



Dzień trzeci. Po krótkiej nocy, bardzo wczesna pobudka. Wczorajszy basenowy relaks zrobił swoje i pełen werwy ruszam na trening. W windzie mijam najtwardszych, chyba już ostatnich, uczestników wczorajszej imprezy. Z hotelu kieruję się na drugą stronę Doliny Wisły. Początkowo szlakiem niebieskim przez Jawornik, a potem zielonym podążam w kierunku Przełęczy Beskidek. Na grzbiecie osiągam Główny Szlak Beskidzki i nim przez Mały Soszów wbiegam na Soszów Wielki. Ze szczytu nieznakowaną ścieżką dobiegam do szlaku zielonego, którym przez przysiółek Przelacz i Osiedla Skality i Zdejszy zbiegam do Wisły. Przy hotelu melduje się po 2 godzinach i 20 minutach, przebiegnięciu szesnastu i pół kilometra i zrobieniu, ponownie, siedmiuset metrów przewyższenia. Zdążyłem na śniadanie. Jeszcze tylko szkolenie z organizacji swojego czasu i weekend czas zacząć.

 
 
 

Statystyka:
Szkolenie: 3 dni
Dystans:  35,4 km
Przewyższenie: 1426 m

piątek, 21 czerwca 2019

Co Ona w sobie ma? (gdzie biegać i nie tylko)

Odpowiedzi jest kilka lub nawet kilkanaście i pewnie każdy kto się z nią spotkał chociaż raz coś innego w niej znalazł.  Ja znalazłem: 1000 m różnicy poziomów, kilka wariantów podejścia, trudny teren, zmienność i surowość pogodową, jedyne takie beskidzkie widoki i względną bliskość od domu. Wszystko to sprawia, że Babia Góra nie może się znudzić i każda wizyta na niej jest troszeczkę inna o czym możecie się przekonać nie koniecznie wychodząc z domu: 2017 na Babiej Górze
Plan mojej ostatniej wycieczki na Babią Górę zakładał wyjście na Diablaka trzy razy i powrót do domu na niedzielny obiad. Tradycyjnie pobudka w środku nocy, dość szybka, ale bezpieczna, trasa w góry i o 5:32 z Rabczickiej Polany na Słowacji ruszam trawersem (szlak niebieski) w kierunku Stańcowej, z której zaczynam podejście, szlakiem zielonym na Babią Górę. Po drodze mijam ruiny  "Schutzhaus auf der Babiagura" obchodzę zalegający stromy i twardy płat śniegu i po niespełna dwóch godzinach napierania jestem na Diablaku pierwszy raz. Cisza, spokój, na szczycie jeden turysta, jakoś dziwnie, że przy tak pięknym poranku na szczycie nie ma "tłoku".

 
 

Króciutki odpoczynek na szczycie, panoram i szybko w dół przez Bronę na Markowe Szczawiny gdzie czeka Agnieszka po wizycie na wschodzie słońca. Przy schronisku chwilka oddechu, baton, kilka żelków, łyk wody i w górę. Ruszam Górnym Płajem w kierunku Przełęczy Krowiarki, po około kilometrze skręcam w żółty szlak i przez tzw Perci Akademików, zmęczony stromym podejściem po 3 godzinach i 45 minutach od rozpoczęcia wycieczki wychodzę na Diablak po raz drugi.  

 

Na Diablak coraz ludniej. Dosłownie chwila oddechu i dalej w drogę. Tym razem zbiegam w kierunku Sokolicy (szlak czerwony) aby tuż przed nią skręcić w Perć Przyrodników (szlak zielony) i zbiec do Górnego Płaju, którym kieruję się w stronę Markowych Szczawiny. Płaj po 20 km w nogach już nie jest taki płaski i wcale łatwy, dodatkowo żar z nieba robi swoje. Po 3 km na Skręcie Ratowników chwilę odpoczywam, zjadam ostatniego żelka i ponownie ruszam Akademicką Percią w kierunku szczytu Babiej Góry. Stopnie jak by coraz wyższe, a upał i zaduch wręcz tropikalny. Po prawie 6 godzinach staję na Diablaku trzeci raz. Pozostaje mi zbieg szlakiem żółtym, słowackim, do auta i powrót do domu. Niestety na obiad spóźniłem się 30 minut ;-)  


Na pytanie z typu tych filozoficznych: "A po co tak się męczyć?" Odpowiem: trening sama się nie zrobi, a trasa na zawodach sama nie przebiegnie, nawet po woli, a już w lipcu czeka na mnie: GROSSGLOCKNER ULTRA-TRAIL i jego koronne 110 km.


Statystyka:
Dystans:  31,26 km
Przewyższenie: 2190 m

Jeszcze zimowe, to Zimowe

Nadszedł w końcu czas XXXVIII Zimowego wejścia na Babią Górę z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim o/Sosnowiec im. gen. Mariusz Zaruskiego 3-5...