piątek, 19 czerwca 2020

Karkonosko - izerska zakładka

Dwa miesiące izolacji, ku chwale kombinatu, minęły, nie powiem że jak z bata strzelił ale w końcu nadszedł normalny czerwiec. Normalny bo już można do baru pójść, w góry pojechać i maseczkę czasami ściągnąć. Nadszedł również termin dużo wcześniej zaplanowanego wyjazdu w Karkonosze. Samochód zapakowany, prędkość ekonomiczna ustalona - "lecimy". Martusię odstawiam do Jagniątkowa na potkanie z jogą, a ja spadam do Piechowic. Szybkie ogarnięcie sprzętu rowerowego i cisnę długim podjazdem na Rozdroże Izerskie. Z rozdroża asfaltem, z zawrotną prędkością, spadam do Świeradowa i zaczynam kolejny mozolny podjazd, na Polanę Izerską. Szutrową drogą zjeżdżam na Halę Izerską, mijam Chatę Górzystów i jadąc dalej wzdłuż Izery podziwiam piękno tutejszego torfowiskowego krajobrazu. Docieram do Stacji Turystycznej Orle. Krótki postój, piwunio i w dalej górę. Długim podjazdem i krótkim zjazdem osiągam Jakuszyce. Singiel trackiem nr 14 powolutku zdobywam wysokość podjeżdżając pod nieczynną kopalnię kwarcu "Stanisław". Czternastką, trawersem, mijam kolejno: Zwalisko, Rozdroże Pod Zwaliskiem i Wysoki Kamień i spadam do Drogi Sudeckiej. Dość karkołomnym zjazdem zaczynającym się na Zakręcie Śmierci zlatuję do Piechowic i pozostawionego pod Hutą Julia samochodu. Pętla Izerska zrobiona !!!



Pierwszą karkonoską noc, jak się później okazało również i kolejne, spędziłem pod wiatą w Raszkowie. Poranek obudził mnie niestety lekką mżawką i wszechobecnymi mgłami. Śniadanko, kawunia i ruszam z buta w kierunku Śnieżki. Do Górnego Karpacza asfaltem mam 2 km. Dalej podchodzę szlakiem niebieskim przez Mały Staw, obok Samotni i Szczechy Akademickiej do czerwonego i nim do Śląskiego Domu. Z zachowaniem rygorów sanitarnych w schronisku przyjmuje kawę i jabłecznik na ciepło. W totalnej mgle wychodzę Śnieżkę, na szczycie pusto i cicho. W drodze powrotnej na Równi Pod Śnieżką pogoda się poprawia i coraz częściej widać błękitne niebo, a Kotlinę Jeleniogórską nadal przykrywają chmury. Schodzę szlakiem czerwonym nad Kotłami, dalej szlakiem żółtym mijając skały Słonecznika i Pielgrzymy spadam na zaludniony już szlak niebieski. Ponownie uciekam na żółty i od  Rówieńki leśnymi ścieżkami schodzę poniżej Świątyni Wang, jeszcze kawałek asfaltu i jestem z powrotem w "swojej" wiacie. Wieczór przynosi zapowiadany deszcz.



Kolejny dzień zakładał dotarcie rowerem do Orle i tak się stało. Kolejno singiel traki pomiędzy Borowicami, a Przesieką i szlak rowerowy ER-2 poprowadził mnie dość szybko, trawersem do Szklarskiej Poręby. Ze Szklarskiej do Jakuszyc podjeżdżam drogą prowadzącą wzdłuż torów kolejowych i singiel trakiem nr 14. Krótkim podjazdem i długim zjazdem przez Cichą Rówień osiągam Stację Turystyczną Orle, najdlej na zachód wysunięty  punkt wycieczki. Pierogi ruskie, piwo, godzina odpoczynku i ruszam w drogę powrotną. Do Jakuszyc spadam asfaltem, dalej znaną z podjazdu drogą wzdłuż torów. Ze Szklarskiej wracam Karkonoskim Expresem Pod Reglami, szlakiem ER-2 i drugą częścią singiel traków Pasma Rowerowego Olbrzymów. Wiatę osiągam mocno sponiewierany.


Sobota. Przejeżdżam dość wcześnie do Jagniątkowa, zostawiam samochód pod "Domem Hauptmanna". Ruszam do góry początkowo szlakiem niebieski, ścieżką rowerową trawersuję do szlaku czarnego, który właściwie po prostej i cały czas do góry wyprowadza mnie na grzbiet graniczny przy czeskim schronisku Petrova Buda. Dalej zupełiem pustym Szlakiem Przyjaźni (czerwonym) przez Czeskie Kamienie, Czarną Przełęcz, Śnieżne Kotły, Łabski Szczyt docieram do schroniska na Szrenicy. Naleśniki na drugie śniadanie zasłużony browar i w dół. Szlakiem zielonym przez Śnieżne Kotły trawersuję główny grzbiet do szlaku niebieskiego spadającego z Czarnej Przełęczy i nim zbiegam do samochodu. Wracam na swój nocleg. Spacerkiem odwiedzam jeszcze bar przy Kaplicy Św. Anny. Popołudniowa burza i deszcz szybko wygania mnie do śpiworka.


Fajny wyjazd niestety musi się kiedyś skończyć. W niedzielny poranek mam jeszcze chwilę wolnego czasu. Ruszam do Piechowic aby objechać jeszcze jedną z części singiel traków Pasma Rowerowego Olbrzymów. Objeżdżam kolejno Rokitnika, Skarbka, Dopplera i Zmorę. Niektóre odcinki są dla mnie zbyt wymagające i zmuszają mnie do zejścia i prowadzenia roweru. Na jednym z ostatnich zjazdów, na łatwym kawałku, tracę koncentrację i zaliczam upadek. Na szczęście kończy się tylko zdartym łokciem. Wracam do Piechowic. Odbieram zrelaksowną żonkę, odwiedzamy pobliski ogród japoński Siruwia i ruszamy w leniwą, wycieczkową drogę do domu.


Jeszcze zimowe, to Zimowe

Nadszedł w końcu czas XXXVIII Zimowego wejścia na Babią Górę z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim o/Sosnowiec im. gen. Mariusz Zaruskiego 3-5...