piątek, 10 marca 2023

Jeszcze zimowe, to Zimowe

Nadszedł w końcu czas XXXVIII Zimowego wejścia na Babią Górę z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim o/Sosnowiec im. gen. Mariusz Zaruskiego 3-5.03.2023. Wyjazd na etapie planowania to istne studium przypadku, co by to nie znaczyło, opcji, wariantów było całe mnóstwo, a finalnie był tak:

Piątek

Wyjazd z Sosno nieśpiesznie po drugim  śniadaniu. Jedziemy w składzie Krystyna Darek i jakoś tak dziwnie nie spiesząc się, zaliczając setkę  robót drogowych na trasie docieramy w końcu do Zawoi. Po drodze planujemy co bytu "wyfoczyć". Dojeżdżamy do śniegu i pięknej pogody, po krótkiej rozmowie jest decyzja idziemy na Małą Babią Górę. Śnieg super, lekko puszysty nie przetopiony dodatkowo pełne słońce i  brak wiatru. Powolutku szlakiem czarnym szorujemy na Przełęcz Jałowiecką, dalej grzbietem granicznym kierujemy się na Cyl. Widoki z wierzchołka wow, szczyty Beskidu Żywieckiego wznoszą się nad mgłami przyczajonymi w dolinach, a pod błękitnym niebem tylko nieco udekorowanym altostratusami. Herbatka, rytualne foty ogarnięcie sprzętu do zjazdu i dawaj. Zjazd po grzbiecie ekstra, wąsko tylko miejscami, z przełęczy śnieg już przymrożony i twardy więc trzeba było być czujnym. Pokonujemy mostkiem strumyk, jeszcze kawałek drogą dnem doliny i tura skończona. Wszyscy cali i zadowoleni, ufff... Popołudnie najpierw w lokalu pod Mosornym, a potem w bazie XXXVIII Zimowego gdzie swoje urodziny obchodził Arek, jeszcze raz 100. Wieczór przy gitarach i śpiewie przedłuża się, zresztą z godnie z moim planem, aż do soboty.


 Sobota

Prognoza pogody, obserwowana przynajmniej od wtorku, zapowiadała, że sobota to jest ten dzień kiedy będzie można podziwiać wschód słońca na Babiej Górze, zrodził się więc ambitny plan pójścia, tak pójścia nie pobiegnięcia, z Zawoi na Diablak tak aby trafić na wschód. Plan zakładał powolne nocne zdobywanie góry w sobotę od godz. 1:00.

Jak już wcześniej nadmieniłem z przedłużającego się piątku skoczyłem prosto w sobotnią noc i nie zmrużając oka o 1 wspólnie z ekipą wielkopolską ruszamy dzielnie przez Zawoję. Tempo absolutnie nie spacerowe, już mijając parking przy wejściu do parku wiem, że będziemy mieć spory zapas czasu. W schronisku na Markowych Szczawinach spotykamy dąbrowską ekipę Mariusza. W pustej, o tej porze, jadalni odpoczywamy dobrą godzinkę próbując złapać nieco snu. Ruszamy dalej po 4. Strome podejście na Przełęcz Brona, ostatni płaski kawałek przez las i wchodzimy w królestwo Babiej z wiatrem i gnanym śniegiem skutecznie zasypującym ścieżkę i tnącym niemiłosiernie po twarzach. Nieco lawirując w zaśnieżonych kosówkach wychodzimy na płaski grzbiet. O brzasku zdobywamy, zaludniony innymi pasjonatami wschodów, Diablak, szybkie selfie, przybicie piątki i próbujemy uciec nieco na zawietrzną aby znaleźć trochę ochrony od wiatru. Skuleni w wywianej nyży śnieżnej za jakąś kosówką oczekujemy na spektakl. Przed nami Dolina Orawska zwieńczona ciemną tatrzańską granią, z prawej dumnie piętrzący się Wielki Chocz i lśniąca się bielą Mała Fatra, z lewej Kotlina Nowotarska zamknięta Gorcami i Pieninami czeka na wschodzące słońce. Około 6:10 budzi się nowy dzień a słońce zaczyna wędrówkę gdzieś za nisko rozciągniętymi chmurami za Pasmem Prehyby i Radziejowej. Niebo nabiera barw. Ogłaszam koniec wschodu słońca i odwrót. W strugach gonionych kryształków lodu trawersujemy wierzchołek Babiej i pokonujemy mroźny i wietrzny płaskowyż w kierunku Brony. Jeszcze zdjęcia wspaniale oświetlonego Beskidu Wyspowego, małej Babiej i dopadamy lasu i przełęczy. Zjazd na butach z Brony, chwila zejścia przez budzący się do życia babiogórski las i znowu jesteśmy w schronisku. 

Reszta soboty minęła mi leniwie w schroniskowym barze na: czekaniu na jego otwarcie, potem na spotkaniach z kolejnymi uczestnikami XXXVIII Zimowego, tymi co tylko górnym płajem z Przełęczy Krowiarki spacer odbyli lub tymi co przez Sokolicę i Główniak na Diablak się wspięli, a przez Bronę do schroniska zeszli. Siedząc tak w barze przyglądałem się jak za oknem gościnnej jadalni zmienia się pogoda i z wietrznej ale słonecznej soboty staje się sobotą z mgłą i intensywnym opadem śniegu. Wieczór spędzam już w łóżku próbując jeszcze coś czytać ale poprzednia nieprzespana noc robi swoje, odpływam...

Niedziela

Zaczynam bardzo leniwie od lektury przy której wczoraj zasnąłem. Reszta pokojowych kości szykuje się do wczesnego wyjścia. W końcu przychodzi i czas na mnie, ogarniam mandżur, jeszcze kawa i szarlotka na śniadanie w barze i samotnie, w ciszy, schodzę w dolinę Markowego Potoku. Wizyta w bazie Zimowego gdzie panuje wyjazdowy nastrój końca imprezy i tyle do następnego już XXXIX.

czwartek, 9 marca 2023

Już luty przeleciał

Jak ten czas leci, ledwo się człowiek obejrzał, a luty z głowy i ponownie cały miesiąc trzeba ogarnąć jednym postem. Ale tak to jest jak się człowiek ogląda i sam nie zmotywuje co by kronikę uzupełniać na bieżąco. Luty nieco krótszym miesiącem jest ale weekendów ma tyle samo co reszta czyli średnio 4 i jakoś wypełnić je trzeba. Tak to poleciało:

5.02. Romanka

Z początkiem miesiąca intensywny opad śniegu stworzył mega warun narciarski więc trzeba było go wykorzystać. Jedziemy z Waldkiem na Romankę, a przygoda zaczęła się jeszcze przed dojechaniem na miejsce co okazało się nie lada wyzwaniem. Niestety Daćka nie dała rady itrzeba był zrobić miejsce parkingowe ciut przed parkingiem właściwym. Dwie łopaty w ruch i po 40 minutach w miejscu góry śniegu zaparkowaliśmy auto i bez zbędne zwłoki ruszyliśmy na turę. W górę, wariantem wypatrzonym na mapie prawie łagodnie wyczłapaliśmy gdzieś między Romankę, a Majcherkową. Wiadoma chwila oddechu i jedziemy w nieznane na północno-zachodnie zbocze. Wow. Zjazd bajka dość stromy stok i puch daje ogromną frajdę. Szusujemy aż do drogi stokowej za którą jest już gęsty młodnik. Wiele się nie zastanawiamy wychodzimy na grzbiet i powtarzamy zjazd tą samą linią. Do góry szukamy innej drogi, a summa summarum trafiamy w poprzedni ślad, który z premedytacją opuszczamy żeby trafić na samą Romankę. Ostatni kawałek podejścia skusił na do jeszcze jednego, nieco krótszego zjazdu na północ. Jeszcze raz zakładamy foki, jeszcze jedno podejście i dopiero zjazd na koniec do Sopotni. Oj długi to był dzień.



10.02 Leskowiec

A może by tak w piątek? A czemu nie! Zima na całego, prognoza na 5, szybki wniosek urlopowy i jedziemy w składzie rozszerzonym czyli ja Marta i Janek. Cel: Leskowiec. Z Rzyk - Jagódek w górę Drogą Białych powoli pniemy się do szlaku czarnego i nim wychodzimy na grzbiet. Skręcamy w prawo by Kawałkiem Małego Szlaku Beskidzkiego dojść na sam szczyt Leskowca. Chwila na podziwianie nieco zamglonej panoramy i wracamy na krótki odpoczynek do schroniska. W dół, na początku, schodzimy Drogą Biały Serc okrążając Groń JPII, po dojściu do szlaku czarnego nim spadamy prosto do parkingu w Jagódkach.

12.02 Skrzyczne

Jest zgoda więc dokładam do weekendu jeszcze turę z Doliny Zimnika na Skrzyczne, zjazd do doliny, podejście na Małe Skrzyczne i kolejny zjazd. Warun śniegowy dołem straszny: śnieg ciężki bo lało i w dolinie ciepło. Wyżej spoko tylko to co sobie wypatrzyłem na mapach i zdjęciach satelitarnych mocno już zarośnięte. Wiec zjazdy takie sobie. Za to widoki z nisko zawieszonym chmurami super, a i przygoda z pokonaniem niewielkiego strumienia się przytrafiła, która o włos nie skończyła się morsowaniem w pełnym narciarskim rynsztunku brrr...

25-26.02 Babia Góra

Miało być Zimowe i oczywiście było tylko tym razem w towarzystwie Grupy Mecenasa. Cały tydzień bez opadów i ciepło więc warun śniegowy nie zapowiadał  najlepiej i taki był... do Górnego Płaju. Powyżej śniegu nieco świeżego spadło więc było całkiem sympatycznie. Do Markowych Szczawin foczę powiedzmy wzdłuż szlaku żółtego do czerwonego i nim do schroniska. Zameldowuję się  na nocleg, czekam na miejsce w pokoju i po przepakowaniu ruszam na Diablak. Opad śniegu, wiatr i mgła, śnieg czym wyżej tym bardziej twardy warun koneserski ale coś trzeba robić. Na szczycie ściągam foki, szybka fota i w dół do płaju. Nim szuram do schroniska na posiłek przytargany ze sobą jak za dawnych czasów jakieś puree, chińska zupka, herbata i chwila odpoczynku... Dam radę przed zmrokiem jeszcze raz? Pewnie. Druga pętla z Markowych przez Bronę na Diablak i zjazd i ponownie płajem do schroniska. Dzień narciarsko wypełniony! Towarzyski wieczór przy gitarze na klatce schodowej. Kolacja w kuchni turystycznej. Lektura i sen. Wczesna niedzielna pobudka i w górę. Noc przyniosła obfity opad śniegu więc warun do zjazdu super ale nadal wieje i mgła. Foczę przez Bronę na Małą BeeGee. Zjazd grzbietem granicznym ekstra. Z Przełęczy Jałowieckiej podchodzę jeszcze na Halę Kamińskiego i czarnym szlakiem zjeżdżam w dół do Zawoi, narty odpinam przy samym samochodzie.

sobota, 4 lutego 2023

Styczeń w jednym worze

1.01.2023. Skrzyczne, też

Sylwester za nami więc nowy rok jakoś by trzeba było zacząć, ale jak tak bez snu od razu z impry w góry... Chwila namysłu, sprawdzenie o której wschód i jest decyzja. 2 godziny snu, godzinka w aucie, godzina biegu pod górę i pierwszy wschód roku 2023 podziwiam tuż pod wierzchołkiem Skrzycznego. Śniegu jak na lekarstwo i to tylko powyżej 1000 m. Po przywitaniu się z żabką ruszam na pętlę w koło Doliny Zimnika. Na grzbiecie zalegający śnieg sprawia, że biegnie się mało sympatycznie. Mijam kolejno Zbójnicką Kopę, Małe Skrzyczne, Malinowską Skałę, Zielony Kopiec. Na wysokości Magurki Wiślańskiej skręcam w lewo dalej podążam grzbietem na Magurkę Radziechowską, mijając piękne wychodnie skalne. Na Radziechowskiej kolejny skręt w lewo i dzida w dół. Przed Ostrym spadam z grzbietu i stokówkami dobiegam do potoku w Dolinie Zimnika. Jakież było moje zdziwienie gdy dobiegłem do potoku szerokiego na jakieś 10 m. Szybka desperacka decyzja, że pokonuję brud bez zbędnych ceregieli. Pętlę kończę ścieżką dydaktyczno-przyrodniczą "Doliną Zimnika" w mokrych butach i spodniach prawie do kolan. Rok rozpoczęty. 

 
 
 
 


6-7.01.2023. Czterech, a nie trzech, jak to jest w tradycji 

W piątunio wypada wolne, ekipa PTT w Górach Opawskich to co może by pojechać? Pewnie, że tak. W czteroosobowym składzie: Turecki, Miro, Arkadiusz i ja + 3 gitary dojeżdżamy do Pokrzywnej skąd zatrzymując się, dość często, na małe co nie co podążamy do schroniska pod Kopą Biskupią. Po drodze pokonujemy długaśną i pionową drabinę na Perci Gwarków, odwiedzamy zagłębienie skalne zwane Piekiełkiem, a dalszej drogi nie pamiętam... Ni stąd ni z owąd znalazłem się w schronisku ??? Dłuższa chwila na "odpoczynek" i koło 18 stroimy gitary, wyciągamy śpiewniki i integrując się z innymi gośćmi schroniska przeciągamy wieczór do 1:30. Noc krótka. Zrywam się wcześnie i wędruję na Kopę Biskupią poczekać na wschód słońca. Powrót na śniadanie do schroniska i jeszcze raz na Kopę ale już w drodze powrotnej. Z Biskupiej schodzimy na Przełęcz Mokrą i z niej ścieżką dydaktyczną wędrujemy Doliną Cichą do samochodu.

 
 
 
 

13-15.01.2023. 13-ty w piątek 

Być inaczej nie może jest 13-ty, wypada w piątek tak więc jak to już od lat bywa chałupa w Nickulinie wypełni się ludźmi i będzie miło, wesoło i z klimatem. Goście nie zawiedli, o jakże jest mi miło. Aura jak na środek stycznia mało zimowa: błocko, trawa zielona i kwitnące stokrotki. O co chodzi.??? Piątunio tradycyjnie przy piecu, a sobota równie tradycyjnie wycieczka na Boraczą. Do góry ciut innym wariantem, ścieżką przez las dochodzimy do śniegów na Sablonce Dolnej. Rozmiękający śnieg nieco utrudnił pokonanie dalszej trasy do Halę Boraczą. Jadalnia schroniska na dobre dwie godziny była nasza. Kolejne piwka, gitara, śpiew jakoś wcale nie chciało się wraca w dolinę, przynajmniej mnie ;-) Do chałupy wracamy już po zmroku w nieco liczniejszej grupie. Kolejny miły wieczór przy piecu i już 15-ty. Skoro świt odprowadzam na Boraczą pisa który przytulił się wczoraj do nas. W niedzielne przedpołudnie spacerujemy jeszcze na herbatę do studentów do Chaty na Zagroniu  i weekend minął. Kiedy następny 13-ty?

 
 
 
 


22.01.2023. Sypnęło, jechać trzeba

Prognoza mówi będzie git, może nawet wschód będzie widać. O 4 już za kółkiem i kierunek jedyny słuszny Korbielów. Po ciemaku przy latarenka starą piątką do góry. W ciemności mijam jedyne słuszne odejście i wbijam w nie tam gdzie trzeba. Do stokówki brodzimy w słabym śniegu i krzakach, dalej już git aczkolwiek śniegu dalej mało. Po wyjściu z lasu długi trawers na Pilsko. NIeco desperacka decyzja o zjeździe na wschód ale tragedii nie ma może być. Herbatka, klejenie fok i powrót na górę tym razem pod Koło. Zjazd trasą do schroniska, piwunio "0" i jedynym możliwym wariantem delikatnie i ostrożnie spadamy do Korbielowa. Ufff... nadal czekamy na opady.

 
 
 
 


29.01.2023. Tak miało być

Tu niema co napisać. Pobudka 3:30,  w Zawoi Markowej o 6:00, o 7:35 na Diablaku. Prawie wszystko według prostego planu jazdy na wschód. Nieco się spóźniłem ale nie mogłem sobie odmówić robienia zdjęć jeszcze przed wejściem na szczyt. Wiadomo chwila na szczycie, warun taki, że szkoda wracać przez Bronę. Zbiegam do Sokolicy, Percią Przyrodników do płaju i nim na Markowe Szczawiny. W schronisku krótki odpoczynek na szarlotkę i herbatę. i Dzida do Zawoi. W drodze powrotnej jeszcze spacerek do wodospadu na Mosornym Potoku i powrót do domu. Następny weekend to już luty.

 
 
 
 

I tym oto sposobem za chwilę bieżący wpis z lutego ;-)

Jeszcze zimowe, to Zimowe

Nadszedł w końcu czas XXXVIII Zimowego wejścia na Babią Górę z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim o/Sosnowiec im. gen. Mariusz Zaruskiego 3-5...