sobota, 20 kwietnia 2019

W końcu musi któraś być ostatnia


A jednak nadchodzi taki czas kiedy narty, foki i resztę zimowego szpeju trzeba schować do szafy i dać mu odpocząć. Sezon, foczenia, wyjątkowo długi i udany ale kiedyś się musi skończyć. Wielkanocna sobota, pobudka w środku nocy, dość sprawna, szybka i skuteczna wycieczka w poszukiwaniu ostatnich beskidzkich śniegów dających możliwość zjazdów i można wracać do całej przedświątecznej zamoty związanej z ostatnimi zakupami bo przecież na pewno czegoś zapomnieliśmy, przygotowaniem tradycyjnych dań, tradycyjnym święceniem itp... Uff, można świętować. 



 

Statystyka:
Dystans:  13,4 km
Przewyższenie: 953 m

niedziela, 14 kwietnia 2019

Miało być stromo i było

15 kwietnia zbliżał się nieuchronnie, a tym samym Tatr po słowackiej stronie dla narciarzy zostaną zamknięte. Aby wykorzystać ostatni możliwy termin Waldek zaplanował ambitną turę na Czerwoną Ławkę. Po obejrzeniu zdjęć, filmu, mapy i opisu planowanej wycieczki nawet cieszyłem się, że pogoda nie będzie łaskawa i nie będę musiał stanąć przed wyzwaniem jakim miał być zjazd stromym żlebem spadającym z rzeczonej przełęczy do Doliny Staroleśnej. W sobotę dostaję wiadomość od Waldka, że pogoda się robi i trzeba jechać. No cóż. Niedziela, pobudka 3:30, wyjazd 4:10 i około 7:50 jesteśmy w Starym Smokowcu. Mamy sporo czasu do pierwszej kolejki na Hrebieniok. Wagonik kolejki linowo-terenowej wypełniony właściwie samymi skiturowcami rusza o 8:30 i po 5 minutach wywozi nas na Siodełko. Wyśnieżona ścieżka zaczyna się tuż przy kolejce i trawersem prowadzi do rozwidlenia nad Reinerovą chatą gdzie po przejściu przez mostek zaczynamy się kierować w stronę Małej Studenej Doliny. Południowa wystawa stoku sprawia, że musimy mocno kombinować i kilkakrotnie ściągać narty podczas podejścia do Zamkovskiej Chaty powyżej której waru jest już git. Dalej nasza droga prowadzi dnem doliny do progu spadającego z Doliny Pięciu Stawów Spiskich, w lewo od niego w zakosy po twardym śniegu dochodzimy gdzieś pod Chatę Tereho. Oficjalny szlak skręca w prawo i wspina się do schroniska, my zostajemy w dolinie i na wprost kierujemy się do Lodowej Dolinki. Chwila oddechu i gęstymi zakosami zaczynamy podchodzić pod przełęcz. Teren staje dęba. Przypinamy narty do plecaków, zakładamy raki i ostatnie 150 może 200 metrów pokonujemy z buta. Czerwona Ławka zdobyta. Żleb spadający do Doliny Staroleśnej nie jest aż tak stromy, a miękki śnieg pozwala na bezproblemowy zjazd w dolinę. Moje obawy okazały się bezpodstawne ;-) Po kilkunastu minutach przyjemnego zjazdu po wiosennym śniegu jesteśmy na szlaku prowadzący ze Zbójnickiej Chaty do Hrebienioka. Ubity śnieg na szlaku pozwala na zjazd do samej kolejki. Tura wyśmienita i godna zakończenia tatrzańskiego sezonu.



   
 
 


Statystyka:
Dystans:  13,4 km
Przewyższenie: 1173 m

Wikipedia:
Czerwona Ławka 

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Da się? Pewnie, że tak.



Jak ktoś nie wierzy, że się da to właśnie stracił okazję żeby spróbować i  uwierzyć w siebie i w swoją ukrytą siłę oraz przekonać się jakim jest się niezwykłym. Pomimo dość, rzec by można, niesprzyjającej pogody do wszelkich outdoorowych działań znalazła się liczna grupa śmiałków chcących wziąć czynny udział w niezwykłym i niesamowitym wydarzeniu jakim był Międzynarodowy Dzień Firewalkingu w Polsce zorganizowany przez nestinari.pl na Pustyni Błędowskiej. Całą pustynno-ogniową imprezę rozpoczęły warsztaty gry na bębnach, a rytmiczne dźwięki rozbrzmiewały przez cały czas jej trwania. Część drugą wypełniły warsztaty oraz pokaz oswajania latających ogni poprowadzone przez Grupę Ogniową OPAL. Celebrowanie głównego punktu programu rozpoczęło się od kolejnych prób podpalenia stosu przygotowanego z 1,5 m3 drewna. Zadanie wcale nie było łatwe bo deszcz padał coraz mocniej. W końcu stos zaczął płonąć. Seba i Paweł przygotowywali rozżarzoną ścieżkę, a Anielka zadbała o to aby uczestnicy odprężyli się przed "spacerem".  Tradycyjnie spacer rozpoczyna się od dwukrotnego przejścia żaru przez orgów. Ścieżka po małych poprawkach została otwarta i każdy ze zgromadzonych mógł się już wypróbować i przełamać swoje obawy, swój strach, swój brak pewności i zrobić ten pierwszy krok w nieznane. Każdy kto to zrobił ten jeden krok w rozżarzone węgle pewnie poczuł w sobie dziwną moc, a co z nią zrobi i jak ja wykorzysta zależy tylko od niego.  


Firewalk Day Polska na Pustyni Błędowskiej:

Początki:

Więcej szczegółów i informacji:
Międzynarodowy Dzień Chodzenia Po Ogniu

niedziela, 7 kwietnia 2019

50/50, Madohora 9/50, Łamana Skała 10/50



Miało być krótko i łatwo na to będzie, przynajmniej tak mi się wydaje. Celujemy w środek Beskidu Małego, dolinę potoku Pracica i żółty szlak prowadzący, właściwie, prosto na  Madohorę i Łamaną Skałę. W sile 7 osób docieramy pod ośrodek narciarski Czarny Groń skąd powolutku zaczynamy piąć się pod górę. Na grani, pod Smrekowicą skręcamy na wschód choć drogowskaz pokazuje Łamaną Skałę z drugiej strony. Po kilkuset metrach zaczynamy, szlakiem zielonym, stromo, przez wiatrołomy schodzić w dół. Towarzystwo zajęte przedzieraniem się przez krzaki i brodzeniem w resztkach śniegu chyba nie do końca skumało, że jak jest w dół to w drodze powrotnej będzie do góry. W końcu opuszczamy szlak i ścieżką docieramy do Groty Komonieckiego i wodospadu Dusiołek. Przy grocie spotykamy samotnie biwakującego turystę, miejsce jest idealne na samotnię. Chwilę odpoczywamy, foty, film, co niektórzy fajka, i do góry. Na grani skręcamy tym razem na zachód i już wyczyszczonym z wiatrołomów szlakiem docieramy na Madohorę, po kolejnych kilkuset metrach zdobywamy następny szczyt: Łamaną Skałę. W dolinę, dość sprawnie, schodzimy po resztkach śniegu na trasie nieczynnego już ośrodka narciarskiego.  


  
  
   
   
   
   
   
 

Statystyka:
Dystans:  10,65 km
Przewyższenie: 645 m

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Coraz dalej do śniegu trzeba chodzić

Coraz dalej, coraz dalej ale i tak warto. W dolinach prawie 20C i śniegu już dawno nie ma, a na Pilsku? Na Pilsku rewelacja i białego pod dostatkiem i jak kataklizm żaden nie nastąpi będzie się nim  można jeszcze troszeczkę nacieszyć. Po bardzo krótkiej nocy (18 Janka + zmiana czasu) szybkiej drodze do Korbielowa, ruszamy z Jarkiem około 7 z parkingu, po przebyciu około kilometra, na wysokości 950 m, trafiamy na pełne pokrycie. Szybkie ofoczenie nart i ruszamy lekkim trawersem w kierunku granicy. Przecinka graniczna wyprowadza nas ponad las na kopułę szczytową. Docieramy na nasz wierzchołek. Powolutku, nasłuchując ewentualnego odgłosu zmotoryzowanych słowackich zielonych, człapiemy na szczyt Pilska. Chwila napieszczania się pogodą, widokami i staropramenem. Pierwszy, dzisiejszy, zjazd, stromym, zachodnim stokiem. Po chwili podejścia jesteśmy z powrotem na grani i przez Halę Cebulową docieramy do schroniska na Hali Miziowej. Piwo, żurek i jazda dalej. Podchodzimy wzdłuż trasy narciarskiej na "Kopiec", przepinka i długim zjazdem spadamy do granicy śniegu :-( Jeszcze chwila marszu po rozmokłej, błotnistej drodze i jesteśmy przy aucie.


 
 
 
  
Statystyka:
Dystans:  15,96 km
Przewyższenie: 1194 m

Wikipedia:
Góra Pięciu Kopców

Jeszcze zimowe, to Zimowe

Nadszedł w końcu czas XXXVIII Zimowego wejścia na Babią Górę z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim o/Sosnowiec im. gen. Mariusz Zaruskiego 3-5...