poniedziałek, 13 stycznia 2020

Pół stycznia (z kawałkiem grudnia) z głowy ale za to na fokach

Jeszcze grudzień 27.12.
Śnieg w końcu spadł więc jechać foczyć trzeba, a że niewiele go spadło to i tura może mało ambitna i ciekawa ale na początek dobre i to. Ruszamy z Korbielowa spod Byka starą nartostradą do góry. Delikatnie, bo śniegu z 10 cm leży i uważać trzeba. Czym wyżej tym lepiej. Od Hali Szczwiny warun śniegowy już ekstra. Ciśniemy dalej nartostradami do schroniska na Miziowej. Krótki odpoczynek i ruszamy dalej trasą narciarską na Pięć Kopców i ścieżką wśród wystającej jeszcze kosodrzewiny na szczyt Pilska. Wieje. Pamiątkowa fota i wracamy. Na Pięciu Kopcach ściągamy foki i zaczynamy zjazd. Ponownie zatrzymujemy się w schronisku na herbatkę. Do Korbielowa zjeżdżamy trasami narciarskimi, które w dolnych partiach były sztucznie naśnieżane i dzięki temu możemy zjechać bezpiecznie do samej doliny.

 
Styczeń 1.01.
Rok zacząć jakoś trzeba więc z Waldkiem 1 stycznia 2020 o godzinie 5:30 ruszamy z Sosnowca w góry. Kierunek jedyny możliwy: masyw Pilska. Turę zaczynamy w Sopotni Dolnej (pod Kordonem) i drogami stokowymi, bez szlaku wychodzimy na Buczynkę i Halę Jodłowcową. Dalej szlakiem zielonym docieramy do schroniska na Hali Miziowej. Ciśniemy dalej do góry, mijamy Pięć Kopców i w połowie drogi na szczyt spadamy do Roztoki. Śniegu nieco za mało na fajny zjazd. Lawirujemy pomiędzy kosówką i drzewami. Zjeżdżamy, uważając na wystające konary i pniaki, do potoku. Kleimy foki i trawersem wychodzimy na Tanecznik. Kontynuujemy szlakiem czerwonym na Halę Cudzichową i Palenicę. Zjazd lasem wzdłuż Halnej na Cudzichową pod samo auto.



 



Styczeń 5.01
Opad śniegu w nocy z piątku na sobotę skusił nas i w składzie Krysia,  Darek i ja ponownie lecimy na Pilsko. Ruszamy od parkingu, delikatnie, po lesie, bez szlaku. Czym wyżej tym lepiej. Nieco świeżego miejscami trochę wywiane ale jest przyjemnie. Powyżej 1000 m warun miodzio. Ponad lasem mgła i zamieć. Kosówka, niestety,  jeszcze jej nie przykrył śniegiem w całości. Lawirujemy wśród zmrożonych iglaków i dochodzimy do Pięciu Kopców, szczyt Pilska odpuszczamy. Zaczynam zjazd. Upss!!! Tak stromo, brak ścieżki, jakiś żółty słupek - mgła i wiatr zrobił swoje i lekko błądzimy przed znalezieniem właściwej drogi. Dopadamy do nartostrady i zjeżdżamy do schroniska na Hali Miziowej. Po chwili przerwy, posiłku i ogrzaniu się kontynuujemy zjazd do Korbielowa nartostradami (gwarancja śniegu). W połowie zjazdu spotykamy znajomych z którymi lądujemy w "szałasie na stoku". Znowu małe co nie co i zjazd do dolnej stacji wyciągu. Pozostaje nam jeszcze podejść do samochodu pozostawionego nieco wyżej.




Styczeń 12.01
Mija tydzień bez opadów śniegu i z plusową temperaturą, nic dobrego nie wróżąc warunkom śniegowym w górach. Śnieg pewnie siada i nocne przymrozki tworzą skorupę. Plan na wyjazd czeka do ostatniej chwili. Późnym sobotnim popołudniem zaczyna lekko sypać na Pilsku, więc - jedziemy. Tym razem skład rozszerzony: Sonia, Beta, Krystyna, Darek i ja. Starujemy z Sopotni Dolnej w kierunku Buczynki i Hali Jodłowcowej. Warun git, pogoda ekstra. Dość sprawnie pokonujemy drogę w górę. W schronisku na Hali Miziowej łapiemy oddech i ciśniemy na fokach dalej. Kierujemy się grzbietem granicznym przez Tanecznik, Munczolik (brrr), Halę Cudzichową na Palenicę. Ze szczytu, gęstym lasem zjeżdżamy na południe w poszukiwaniu wypatrzonych na googlu polan. Niestety okazuje się, że już skutecznie zarosły świerkami i nie dają możliwości fajnego zjazdu. Kontynuujemy więc zjazd w wysokim lesie kierując się pod Trzy Kopce. Natrafiamy na ślady podejścia i nimi wracamy na grzbiet graniczny idealnie nad Stefanką, która miała być drugim celem wycieczki. Stefanka okazuje się łąką idealną: szeroko, nie za stromo, śnieg twardy przykryty 2 cm puchu, przeszkód prawie wcale. Ciesząc się ze zjazdu błyskawicznie osiągamy dolny brzeg polany i wpadamy ponownie w las. Plan zakładał kontyuowanie tury drogą stokową prosto do samochodu, niestety droga na mapie okazuje się ścieżką i jest zupełnie niewidoczna pod warstwą śniegu. Zjazdem przez krzaki (obyć się nie mogło bez) dopadamy do pierwszego strumienia, przechodzimy go i po krótkim podejściu kolejną drogą spadamy do potoku płynącego dnem doliny. Jeszcze jedna przeprawa, jazda paskiem śniegu wzdłuż asfaltu, podejście z buta do parkingu i turę zamykamy prawie 20 km.






 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeszcze zimowe, to Zimowe

Nadszedł w końcu czas XXXVIII Zimowego wejścia na Babią Górę z Polskim Towarzystwem Tatrzańskim o/Sosnowiec im. gen. Mariusz Zaruskiego 3-5...