Ależ oczywiście, że pospać, przecież święta są i można by poleniuchować trochę. Tak, już, poleniuchować. Pobudka 3:45, ustawka na 4:30, zmiana celu, i już mroźną (-12 C) nocą "lecimy" na południe. Rozgwieżdżone zimowe niebo zapowiada niezły dzień. Na parkingu pod górą meldujemy się tuż po szóstej i o dziwo nie jesteśmy pierwsi. Czołóweczki w ruch. Szybkie "ofoczenie" nart i szuramy od samego samochodu w górę. Śniegu po lesie nieco mało. więc podążamy starą nartostradą. Jak na grudzień i właściwie pierwszy opad śniegu jest git: pierwsza ścianka bez kamoli i nie wylodzona, po drodze brak tradycyjnych poprzecznych strumyków wszystko da się na foce. Tuż przed Szczawinami opuszczamy szeroką nartostradę i ścieżkami w cztery halsy osiągamy, jeszcze przed wschodem, Solisko. Dalej grzbietem do kociołka, kilka zakosów i jesteśmy w kosówce. Warun śniegowy super. W godzinę i 47 minut osiągamy szczyt. Pamiątkowa fota, panoramka i szus w dół na wschód. Góra nieco czujna: lekko wywiana i z "kalafiorami" ale niżej bajka. Zapuszczamy się głęboko w las. Krótki odpoczynek, łyk herbaty, foki na narty i wracamy. Decydujemy się na jeszcze jeden zjazd w podobnym kierunku. Rytualnie: herbatka, foki i w górę. Tym razem z Góry 5 Kopców zjeżdżamy na Halę Miziową. Po dłuższym odpoczynku w schronisku zjeżdżamy, właściwie bez przystanku, nartostradami do Korbielowa. Jeszcze 200 m z buta do samochodu i "po świętach".
O górach, wędrówce, bieganiu i wszystkim tym co mnie pasjonuje i co spotykam na swojej drodze. Generalnie gnam wszędzie tam gdzie mogę, gdzie się da i póki sił mi wystarczy. Jak trzeba zwalniam ale niechętnie.
wtorek, 28 grudnia 2021
A może by jeszcze pospać? (Pilsko, na nartach, po raz pierwszy tej zimy)
sobota, 25 grudnia 2021
Przed czy po, tradycja musi trwać, a może nawet lekko ewoluować (trudne słowo)
Potrójna, 14.02.2021
Do rzeczy. Rok i jeden miesiąc miną właśnie od spotkania w Dolinie Bystrej i znów tu jesteśmy, ależ ten czas za.... Nieco inna, bardziej zimowa sceneria, troszeczkę zmieniony skład osobowy, a plan właściwie taki sam, przez Magurę do schroniska pod Klimczokiem, Klimczok, Szyndzielnia i na zaplanowane spotkanie do schroniska pod Szyndzielnią i w dół, tak klasyk beskidzki. Ruszamy. Czym wyżej tym śniegu coraz więcej i góry nie wyglądają już jesiennie tylko bardzo zimowo. Mijamy ruiny kąpieliska, zdobywamy Magurę i doczłapujemy niespiesznie do schroniska PTTK pod Klimczokiem. Rozgrzewamy się ciepłymi napojami, chwilę odpoczywamy i idziemy dalej. Zdecydowana większość decyduje się na zdobycie Klimczoka. Tuż za niepozornym szczytem Szyndzielni spotykamy Ulę i Marcina, którzy wybrali zdecydowanie łatwiejszy wariant wycieczki ;-) Wspólnie dochodzimy do schroniska w którym czeka już Ewa. Opanowujemy część jadalni schroniska, zamawiamy małe "co nie co", stroimy gitarę i spotkanie czas zacząć. Po godzinie dochodzą jeszcze do nas dziewczyny z Noga za Nogą. Chciało by się biesiadować do nocy ale niestety trzeba jeszcze zejść w dolinę. Wspólne zdjęcie przed schroniskiem, pożegnanie ekipy świętokrzyskiej i ruszamy w dół. Ślisko, twardo wcale łatwo zejść nie było. Kończymy wycieczkę już w ciemnościach. Kiedy następne?
-
Jak zaglądacie na bloga to możecie dojść do wniosku, że generalnie dziać się przestało i chyba sił już brakło. Sam nie potrafię wytłumaczyć ...
-
Już od jakiegoś czasu krążyło za mną aby wielkim kołem okrążyć Beskidzką Królową, a najlepiej zrobić to na rowerze. Plan się zrodził, trasa ...
-
Jeszcze grudzień 27.12. Śnieg w końcu spadł więc jechać foczyć trzeba, a że niewiele go spadło to i tura może mało ambitna i ciekawa ale n...