 Masyw Skrzycznego zawsze mnie hipnotyzuje jak przejeżdżam drogą Bielsko - Żywiec. Jego wschodnie zbocze wygląda imponująco, a jak pojawi się dobry warun śniegowy nie trzeba długo mnie namawiać żeby zabrać narty i wybrać się na Skrzyczniaka. Wyjątkowo intensywne opady śniegu sprawiły, że początkiem roku, właściwie w każdym zakątku polskich gór da się turować, a że na Skrzyczne jest dość blisko nie ma co szukać innego miejsca. Szybki plan zakłada podejście z Lipowej Doliną Zimnika na Kopę Skrzyczęńską i dalej granią przez Małe Skrzyczne na Skrzyczne i powrót do doliny wzdłuż szlaku niebieskiego. Początkowo poruszamy się ubitą przez skutery drogą. W końcu zmuszeni jesteśmy zacząć stromsze podejście. Świeży opad śniegu sprawia, że moje, dość historyczne już hagany niespecjalnie dają radę i brnę po kolana w puchu. Daję szansę po torować Darkowi, który jest po raz pierwszy na swoich nowych nartach, od razu widać różnicę sprzętową, ledwo do kostek się zapada. W tym miejscu wypada wspomnieć o Krysi, która na fokach jest pierwszy raz i jej narty jak by nigdy nic ledwo w puchu się chowają. W zakosy podchodzimy przez bukowy las aż do drogi stokowej, która wyprowadza nas na grań prowadzącą już na szczyt. Po chwili odpoczynku w dość zatłoczonym schronisku zaczynamy długi zjazd, w świeżym puchu, do Doliny.  Zimnika. Warun turowy rewelacyjny oby utrzymał się jak najdłużej!!!
Masyw Skrzycznego zawsze mnie hipnotyzuje jak przejeżdżam drogą Bielsko - Żywiec. Jego wschodnie zbocze wygląda imponująco, a jak pojawi się dobry warun śniegowy nie trzeba długo mnie namawiać żeby zabrać narty i wybrać się na Skrzyczniaka. Wyjątkowo intensywne opady śniegu sprawiły, że początkiem roku, właściwie w każdym zakątku polskich gór da się turować, a że na Skrzyczne jest dość blisko nie ma co szukać innego miejsca. Szybki plan zakłada podejście z Lipowej Doliną Zimnika na Kopę Skrzyczęńską i dalej granią przez Małe Skrzyczne na Skrzyczne i powrót do doliny wzdłuż szlaku niebieskiego. Początkowo poruszamy się ubitą przez skutery drogą. W końcu zmuszeni jesteśmy zacząć stromsze podejście. Świeży opad śniegu sprawia, że moje, dość historyczne już hagany niespecjalnie dają radę i brnę po kolana w puchu. Daję szansę po torować Darkowi, który jest po raz pierwszy na swoich nowych nartach, od razu widać różnicę sprzętową, ledwo do kostek się zapada. W tym miejscu wypada wspomnieć o Krysi, która na fokach jest pierwszy raz i jej narty jak by nigdy nic ledwo w puchu się chowają. W zakosy podchodzimy przez bukowy las aż do drogi stokowej, która wyprowadza nas na grań prowadzącą już na szczyt. Po chwili odpoczynku w dość zatłoczonym schronisku zaczynamy długi zjazd, w świeżym puchu, do Doliny.  Zimnika. Warun turowy rewelacyjny oby utrzymał się jak najdłużej!!!O górach, wędrówce, bieganiu i wszystkim tym co mnie pasjonuje i co spotykam na swojej drodze. Generalnie gnam wszędzie tam gdzie mogę, gdzie się da i póki sił mi wystarczy. Jak trzeba zwalniam ale niechętnie.
niedziela, 6 stycznia 2019
Foczenie czas zacząć
 Masyw Skrzycznego zawsze mnie hipnotyzuje jak przejeżdżam drogą Bielsko - Żywiec. Jego wschodnie zbocze wygląda imponująco, a jak pojawi się dobry warun śniegowy nie trzeba długo mnie namawiać żeby zabrać narty i wybrać się na Skrzyczniaka. Wyjątkowo intensywne opady śniegu sprawiły, że początkiem roku, właściwie w każdym zakątku polskich gór da się turować, a że na Skrzyczne jest dość blisko nie ma co szukać innego miejsca. Szybki plan zakłada podejście z Lipowej Doliną Zimnika na Kopę Skrzyczęńską i dalej granią przez Małe Skrzyczne na Skrzyczne i powrót do doliny wzdłuż szlaku niebieskiego. Początkowo poruszamy się ubitą przez skutery drogą. W końcu zmuszeni jesteśmy zacząć stromsze podejście. Świeży opad śniegu sprawia, że moje, dość historyczne już hagany niespecjalnie dają radę i brnę po kolana w puchu. Daję szansę po torować Darkowi, który jest po raz pierwszy na swoich nowych nartach, od razu widać różnicę sprzętową, ledwo do kostek się zapada. W tym miejscu wypada wspomnieć o Krysi, która na fokach jest pierwszy raz i jej narty jak by nigdy nic ledwo w puchu się chowają. W zakosy podchodzimy przez bukowy las aż do drogi stokowej, która wyprowadza nas na grań prowadzącą już na szczyt. Po chwili odpoczynku w dość zatłoczonym schronisku zaczynamy długi zjazd, w świeżym puchu, do Doliny.  Zimnika. Warun turowy rewelacyjny oby utrzymał się jak najdłużej!!!
Masyw Skrzycznego zawsze mnie hipnotyzuje jak przejeżdżam drogą Bielsko - Żywiec. Jego wschodnie zbocze wygląda imponująco, a jak pojawi się dobry warun śniegowy nie trzeba długo mnie namawiać żeby zabrać narty i wybrać się na Skrzyczniaka. Wyjątkowo intensywne opady śniegu sprawiły, że początkiem roku, właściwie w każdym zakątku polskich gór da się turować, a że na Skrzyczne jest dość blisko nie ma co szukać innego miejsca. Szybki plan zakłada podejście z Lipowej Doliną Zimnika na Kopę Skrzyczęńską i dalej granią przez Małe Skrzyczne na Skrzyczne i powrót do doliny wzdłuż szlaku niebieskiego. Początkowo poruszamy się ubitą przez skutery drogą. W końcu zmuszeni jesteśmy zacząć stromsze podejście. Świeży opad śniegu sprawia, że moje, dość historyczne już hagany niespecjalnie dają radę i brnę po kolana w puchu. Daję szansę po torować Darkowi, który jest po raz pierwszy na swoich nowych nartach, od razu widać różnicę sprzętową, ledwo do kostek się zapada. W tym miejscu wypada wspomnieć o Krysi, która na fokach jest pierwszy raz i jej narty jak by nigdy nic ledwo w puchu się chowają. W zakosy podchodzimy przez bukowy las aż do drogi stokowej, która wyprowadza nas na grań prowadzącą już na szczyt. Po chwili odpoczynku w dość zatłoczonym schronisku zaczynamy długi zjazd, w świeżym puchu, do Doliny.  Zimnika. Warun turowy rewelacyjny oby utrzymał się jak najdłużej!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
- 
Jak zaglądacie na bloga to możecie dojść do wniosku, że generalnie dziać się przestało i chyba sił już brakło. Sam nie potrafię wytłumaczyć ...
- 
Już od jakiegoś czasu krążyło za mną aby wielkim kołem okrążyć Beskidzką Królową, a najlepiej zrobić to na rowerze. Plan się zrodził, trasa ...
- 
Jeszcze grudzień 27.12. Śnieg w końcu spadł więc jechać foczyć trzeba, a że niewiele go spadło to i tura może mało ambitna i ciekawa ale n...


 
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz